Jak Tesco łupi małych zuchów i harcerzy

octopus

Tesco prowadzi swoją akcję na koszt harcerzy

Sieć hipermarketów Tesco zażądała od wrocławskich harcerzy, by oddali połowę sumy, którą zbiorą podczas pakowania klientom zakupów. Odebrane im pieniądze Tesco chce przeznaczyć na własną akcję charytatywną.

Harcerze zostali postawieni pod ścianą. Od lat pakując zakupy klientom Tesco, zbierali pieniądze na sprzęt turystyczny. Dzięki kweście mogli też opłacić wyjazdy na obozy dla ubogich dzieci. W tym roku, na tydzień przed rozpoczęciem akcji, Tesco na Bielanach postawiło im jednak ultimatum: "Chcecie zbierać? Musicie płacić". - Dowiedzieliśmy się, że połowę pieniędzy musimy oddać Tesco - mówi Anna Szczepaniak ze Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej, organizatorka akcji. - Nie mogliśmy się wycofać, bo było już za późno na szukanie innego hipermarketu, który pozwoliłby na zbiórkę.

Jeszcze bardziej zaskoczeni byli harcerze kwestujący przy kasach Tesco w Magnolii Park. - Tam o nowych warunkach zbiórki Tesco poinformowało dopiero w trzecim dniu naszej akcji - mówi Szczepaniak. Sklep wycofał się z pobierania części pieniędzy, dopiero gdy ZHR przedstawił zgodę z urzędu miasta na organizację zbiórki publicznej. W dokumencie nie było mowy o żadnym odstępnym dla Tesco.

Harcerze kwestujący w Tesco na Bielanach są rozczarowani. - Chcieliśmy kupić duże namioty wojskowe, ale będziemy musieli z tego zrezygnować, bo najważniejsze, żeby dzieci mogły pojechać na obozy - mówi Szczepaniak.

Tesco zapewnia, że pozyskane od harcerzy pieniądze też przeznaczy na cel charytatywny, ale własny. - Przekażemy je Fundacji Pomocy Dzieciom Happy Kids. Dzięki temu powstanie kolejny rodzinny dom dziecka - tłumaczy Przemysław Skory, rzecznik firmy.

Spytaliśmy, dlaczego Tesco nie zorganizowało własnej zbiórki, tylko wykorzystuje harcerzy. - Nie można robić kilku zbiórek jednocześnie, bo to zniechęca klientów. Źle by się czuli, gdyby co chwilę ktoś prosił ich o datek - tłumaczy Skory.

Fundacja Happy Kids rozstawiła w Tesco swoje puszki, do których klienci mogą wrzucać pieniądze. Pozyskuje też środki m.in. ze sprzedawanych przez sieć kartek świątecznych i noworocznych. Nie widzi jednak nic złego w tym, że Tesco chce im przekazać także datki odebrane harcerzom. Wiceprezes fundacji Aleksander Kartasiński mówi, że Happy Kids ma w tym roku wyłączność na akcje charytatywne w Tesco i jeśli harcerzom nie odpowiadają przedstawione warunki, mogą nie kwestować w sklepach tej sieci.

Problem w tym, że Tesco nie przekazało harcerzom nawet odpowiednich oznakowań na puszki. Klienci, wrzucając im pieniądze, są więc przekonani, że wspierają ZHR. - Poprosiliśmy harcerzy, żeby się z nami podzielili - mówi Iwona Sarachman, dyrektorka działu korporacyjnego w Tesco. - To nieporozumienie, jeśli poczuli się przymuszeni.

Komentarz: Gangsterzy i filantropi

Harcerze nie żebrzą. Potrzebują pieniędzy na letnie wyjazdy, więc podczas przedświątecznej gorączki pomagają klientom pakować zakupy. Hipermarket powinien być im wdzięczny, że dzięki ich pracy skracają się kolejki przy kasach, sklep może obsłużyć więcej ludzi, więc i więcej zarobi. Nie zaszkodziłoby, gdyby nawet dołożył do uzbieranej przez nich kwoty.

Tesco chwali się swoją działalnością charytatywną. Ale wbrew temu, co sądzą szefowie sklepu, filantropia nie polega na odbieraniu jednym, żeby dać innym. Cel nie uświęca środków. To harcerze mieli pomysł na akcję i to oni powinni zdecydować, na co przeznaczą pieniądze.

informacja z portalu Gazeta.pl