octopus
Administrator
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:40, 26 Gru 2008 Temat postu: kolega zwierzył się ojcu duchownemu z onanizmu |
|
Proboszcz bał się obciachu
Katarzyna Wiśniewska 2008-11-15, ostatnia aktualizacja 2008-11-17 17:31:13.0
''Gdy mój kolega zwierzył się ojcu duchownemu z onanizmu, to ten kazał mu zabrać papiery z seminarium, a inni - w tym ja! - spokojnie się masturbowali w ukryciu i zostali wyświęceni'' - rozmowy ks. Dzedzeja z byłymi księżmi mogą wywrócić do góry nogami przekonania wielu katolików o tym, czym jest wierność powołaniu, gdzie są granice lojalności wobec przełożonych
Księdzu Piotrowi Dzedzejowi nie było łatwo. Już sam pomysł, by kapłan przeprowadzał wywiady z eksksiężmi, pytając o przyczyny zrzucenia sutanny, może się wydawać - na przykład hierarchii - wywrotowy. "Byli" mogliby zaś się obawiać, że to szukanie bicza. I najwyraźniej się obawiali. Pierwsze próby nawiązania kontaktu z eksksiężmi zakończyły się kompletną klapą. "Co ja mogę na to powiedzieć? To pomyłka" - usłyszał ks. Dzedzej od jednego z rozmówców, który nie chciał się nawet przyznać do tego, że był księdzem. "Odmawiam. Po prostu" - warknął do słuchawki inny, gdy znienacka odwołał spotkanie. Dzedzej zmienił więc strategię: przestał umawiać się na spotkania. "Skoro wcześniej tak często moi rozmówcy rzucali słuchawką, byłem pewien, że tym razem w najlepszym wypadku nikt nie otworzy mi drzwi. W najgorszym - mogę oberwać" - tłumaczy z rozbrajającą szczerością.
"Bezdomny" to alkoholik, który porzuciwszy sutannę, porzucił też wkrótce żonę. Wylądował na ulicy. Nocował w szaletach, na dworcu. I pod kościołem, w którym był wikarym.
Kilkanaście rozmów, które w końcu udało mu się przeprowadzić, tworzy opowieść wstrząsającą. Żaden z byłych księży nie chciał ujawnić swojego nazwiska. Ks. Dzedzej nadał im lakoniczne kryptonimy: "Misjonarz", "Buntownik", "Taksówkarz", "Gorszyciel". Pod niektórymi kryją się wielkie tragedie. "Bezdomny" to alkoholik, który porzuciwszy sutannę, porzucił też wkrótce żonę. Wylądował na ulicy. Nocował w szaletach, na dworcu. I pod kościołem, w którym był wikarym. "Księża, gdy idą z plebanii do kościoła, widzą mnie, ale udają, że mnie nie znają, choć doskonale wiedzą, kim jestem. Proboszcz raz się na mnie rzucił, żebym nie robił mu obciachu. Wypiąłem się na niego, co mi zrobi?!" - opowiada. Pod koniec 2006 r. w kartonach pod kościołem znaleziono jego zwłoki. Dawni koledzy odprawili mszę za spokój jego duszy. "Homoseksualista" czeka na śmierć. Jest chory na AIDS. Zanim odszedł z zakonu, sygnalizował przełożonemu, że chciałby się poddać terapii. "Wyśmiali mnie. Leczenie? Przecież nie ma takiego problemu w naszym zakonie".
"Katecheta" na pozór miał prościej - jak wielu nauczycieli religii nie radził sobie z uczniami, którzy traktowali go "jak błazna w sutannie" i wyzywali "od łysych ch...". Biskupa nie bardzo to obeszło.
Kto za ciebie zapłaci?
Znamienne, że w Kościele większą burzę niż "Porzucone sutanny" wywołała trylogia Jana Grzegorczyka, czyli odważna, ale mimo aluzji do naszych realiów fikcyjna przecież historia ks. Grosera. Tymczasem książki ks. Dzedzeja nie komentowali ani "reformatorzy", dla których mogła być koronnym dowodem na to, że w świecie duchownych źle się dzieje, ani biskupi. Tych pierwszych mógł zrazić brak jednoznacznej tezy. Niektórzy "byli" przyznają, że popełnili błąd, jak na dłoni widzimy ich niedojrzałość, chwiejność. A ks. Dzedzej sam przyznaje, że nie stara się być dobrym (ergo: dociekliwym) dziennikarzem - nie przyciska swoich rozmówców, nie łapie za słówka. Ale też w żaden sposób ich nie cenzuruje, nie próbuje usprawiedliwiać kościelnych struktur. Ta książka może więc liderów Kościoła uwierać. Tyle że sztampowe komentarze o zdradzie Chrystusa po jej lekturze jakoś więzną w gardle. Rozmowy ks. Dzedzeja mogą wywrócić do góry nogami przekonania wielu katolików o tym, czym jest wierność powołaniu, gdzie są granice lojalności wobec przełożonych. Pokazanie, że hasło "ślub posłuszeństwa obowiązuje" może w skrajnych przypadkach brzmieć jak szyderstwo z ludzkiej godności.
"Co cię bolało, gdy byłeś kapłanem w Kościele rzymskokatolickim?" - pyta Dzedzej "Misjonarza", który był w zakonie przez 21 lat. Padają mocne słowa o cynizmie, cwaniactwie i hipokryzji. "Misjonarz" odczuł je na własnej skórze, gdy zachorował i usłyszał od swojego prowincjała: "Kto będzie płacił za twoje leczenie?". Na kolejnych placówkach zostawiono go niemal bez środków do życia, coraz bardziej osamotniony był na skraju samobójstwa.
Są i historie przypominające artykuły z pierwszych stron tabloidów: na przykład o kazirodczym związku proboszcza z gospodynią - jego rodzoną siostrą.
"Katecheta" na pozór miał prościej - jak wielu nauczycieli religii nie radził sobie z uczniami, którzy traktowali go "jak błazna w sutannie" i wyzywali "od łysych ch...". Problem w tym, że biskupa nie bardzo to obeszło. Gdy prosił o przeniesienie, kurialiści odpowiedzialni za nauczanie religii krzyczeli (wedle jego relacji "ryczeli"), że nie potrafi uczyć i jest nieudacznikiem.
Są i historie przypominające artykuły z pierwszych stron tabloidów: na przykład o kazirodczym związku proboszcza z gospodynią - jego rodzoną siostrą.
Nie gorsz bliźniego swego
W różnych konfiguracjach powraca w wywiadach ks. Dzedzeja słowo „zgorszenie”. Dla proboszczów i biskupów, jak wynika z rozmów, to słowo-wytrych oznacza ujawnienie słabości Kościoła. Zgorszenie zburzyłoby wizerunek silnej i zwartej instytucji. Dlatego „Katecheta” musi zostać w szkole, a „Homoseksualista” nie otrzyma pomocy, tylko milczące przyzwolenie na mieszkanie u matki. „Wzorowy kleryk” opowiada: „Usłyszałem wprost: » Nie okazuj słabości i nie mów, że masz problemy, bo zostaniesz oceniony jako słaby i nieodporny «”. Antidotum na wszystkie kłopoty jest przeniesienie księdza do innej parafii. Zgorszenie grozi też Kościołowi, rzecz jasna, ze strony „eksów”. „Mam kolegę, któremu po odejściu odmówiono ochrzczenia jego dzieci” - opowiada „Burmistrz”.
Ks. Józef Tischner ironicznie pocieszał kleryków, którzy żalili mu się, że nie są w stanie przebić się w seminarium ze swoimi pomysłami czy drobnymi innowacjami: "Nie wiecie, gdzie jesteście? Dialog w Kościele to dialog dupy z kijem". Z rozmów Dzedzeja wyłania się równie mało zachęcający obraz seminaryjnego życia. Wiele osób narzeka na kompletny brak przygotowania do celibatu. "Nauczyciel" słyszał od wychowawców, że z własną cielesnością trzeba "jakoś walczyć" i wszystko "będzie dobrze". Urząd ojca duchownego (opiekuna seminarzystów) pozostawia wiele do życzenia. "Buntownik": "Każdy bał się mówić im prawdę, bo nie dość, że nie potrafili rozwiązywać problemów, to jeszcze opowiadali o nich innym. () Gdy mój kolega zwierzył się ojcu duchownemu z onanizmu, to ten kazał mu zabrać papiery z seminarium, a inni - w tym ja! - spokojnie się masturbowali w ukryciu i zostali wyświęceni".
Ks. Józef Tischner: Nie wiecie, gdzie jesteście? Dialog w Kościele to dialog dupy z kijem.
Ktoś inny wspomina o poddawaniu kleryków "ocenie pobożności". ("Często strofowano kleryków: dlaczego wyszedłeś pierwszy z kaplicy? A ty - czemu byłeś ostatni?").
W liście do Czesława Miłosza słynny trapista Tomasz Merton odżegnywał się od "wygodnego i społecznego" katolicyzmu: "To ustawianie sutann szeregiem, to uformowanie biretów w oddziały. Ciskam swój biret do rzeki (ale nie posiadam takowego)". Chyba zbyt często, jak widać z tej książki, wychowanie seminaryjne sprowadza się właśnie do takiego "formowania biretów w oddziały".
Powołanie? Szkoda życia
Sentencje, jakie byli księża wygłaszają o polskim Kościele, bywają jadowite, niemal cyniczne: "Wyższej hierarchii zależy na tym, aby interes się kręcił: składki mają być płacone, a w mediach jak najmniej afer związanych z księżmi". Jeden z rozmówców ks. Dzedzeja na pytanie, dlaczego inni wytrzymują, odpowiada: "Bo myślą, że później będą mieć tak dobre życie jak teraz ich przełożeni".
Pewnie, wiele tu przesady, emocji. A kilkanaście historii to nie cały Kościół. W dodatku wiarygodność części byłych księży można podważać, zarzucając im, że jeszcze zanim porzucili sutannę, związali się z kobietami, ktoś miał już dziecko. Ale rzeczywistość skrzeczy. Książkę Dzedzeja przeczytałam kilka dni przed tym, gdy Episkopat ujawnił statystyki powołaniowe. Z badań Krajowej Rady Duszpasterstwa Powołań wynika, że chętnych do kapłaństwa w ciągu ostatnich trzech lat ubyło nawet o 20 proc. Księża pospieszyli z interpretacją. Ks. Krzysztof Pawlina, przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych, stwierdził, że wina leży często po stronie rodziców, którzy „im po prostu zabraniają. Mówią: » Szkoda życia, marnujesz karierę! «. Albo: » Jesteś jedynakiem, przecież musisz mnie utrzymać! «. Ze względu na poczucie obowiązku wobec rodziców nie mają odwagi powiedzieć: » Mamo, ja mam prawo do swojego życia, ja chcę wstąpić do seminarium «”.
Winy w kościelnych strukturach nikt nie próbuje szukać. "Porzucone sutanny" to cierpki komentarz do niemiłych oczom biskupów statystyk.
Bp Wojciech Polak przekonywał, że spadkowi powołań winna jest "antypowołaniowa kultura", która "generalnie nie sprzyja podejmowaniu zobowiązań i życiowych decyzji - czy to odnośnie do kapłaństwa, czy do małżeństwa". "Nie możemy się obrażać na tę kulturę. To nasza rzeczywistość - z tendencjami do szybkich zmian, z sekularyzacją, z sytuacjami, które powodują u ludzi mniejszą odporność psychiczną. Niestety, ta rzeczywistość powoduje, że młodzi boją się podejmowania decyzji. Wyrazem tego jest również niespotykany na tę skalę fenomen wolnych związków" - wyjaśniał biskup.
Jednak w komentarzach wielu duchownych ton urazy do zeświecczałego społeczeństwa za to, że zafundowało Kościołowi przykrą niespodziankę w postaci spadku powołań, słychać wyraźnie. Winy w kościelnych strukturach nikt nie próbuje szukać. "Porzucone sutanny" to cierpki komentarz do niemiłych oczom biskupów statystyk.
W jednym zgodzę się z biskupem Polakiem. Czytając wywiady ks. Dzedzeja, miałam nieodparte wrażenie, że "kultura antypowołaniowa" faktycznie istnieje. Ale nie tylko tam, gdzie widzą ją duchowni.
Ks. Piotr Dzedzej, Porzucone sutanny. Opowieści byłych księży. wyd. Znak, Kraków 2007 r.
z serwisu Wyborcza.pl -
Post został pochwalony 0 razy
|
|